Zapraszam na część drugą - i niestety ostatnią - opowieści z krainy flamenco.
Jak się w ogóle tam znalazłam? Wielbicielka gór i zimna? :) Ano ma się znajomych tu i tam... Był to więc tygodniowy wypad w odwiedziny i przy okazji jeszcze raz dziękuję za polską gościnę w Hiszpanii.
Na początek raz jeszcze krótki spacer po Maladze.
|
Główna ulica handlowa w Maladze. |
|
A to port. |
|
Muszę przyznać, że niezła woda jak na port... |
Hiszpanie (zwłaszcza latem) mają bzika na punkcie wesołych miasteczek i po zmroku wyruszają rodzinami 'na miasto' - każdy znajdzie tu coś dla siebie; dorośli 'winkują' w restauracjach, dzieciaki szaleją na karuzelach. Pełno jest też różnych straganów i budek z grami.
|
Ile słodyczy!... |
|
Tu już lepiej wyglądające przysmaki - kokosy, oliwki, jakieś orzeszki (chyba). |
|
Długo się zastanawiałam na czym polega ta gra - bachor dostawał coś do rzucania i chyba chodziło o to, żeby nie trafić w gówno, ale pewności nie mam. A może właśnie trzeba było w nie trafić? Albo zrobić tak, żeby wpadło do kibla?... Nie wiem i szczerze mówiąc wiedzieć nie chcę. |
|
A oto właśnie kuchnia - ryby (świeże) przyrządzane są na świeżym ogniu na grillu, który był kiedyś łódką. |
|
Ten pomysł już mi się bardziej podoba :) |
|
No tak, nocna sesja. |
|
A to kolejna restauracja przy morzu. |
|
Playa por la noche. |
|
Pamiątkowe z gospodynią. |
Jako, że plaża w Maladze do najpiękniejszych nie należy, postanowiliśmy wybrać się w lepsze miejsce, kawałek dalej. Myśleliśmy o Marbelli, ale jako że tam wszystko robi się powoli, nie było już czasu na wycieczkę w te strony, dlatego postanowiliśmy ruszyć trochę bliżej - do miejscowości zwanej Nerja. Plaża rzeczywiście przyzwoita, piasek lepszy, ale najciekawsze było chyba położenie - wśród skał.
|
Oto plaża w Nerja. |
|
Śródziemnomorska roślinność to jedna z moich ulubionych. W tle wieloryby. |
|
Podoba mi się! |
|
Nieźle sobie ci Hiszpanie mieszkają. |
|
I te doniczki! |
|
Typowy hiszpański deser - flan - niby budyń, niby nie - oraz znakomita kawa. |
|
Teraz przenosimy się do domu w Maladze - takie mają tam podwórze. |
|
Wszędzie kwiaty... |
|
Ktoś wie jak się nazywają? |
|
Z bliska. |
|
Nawet moja ulubiona lawenda! (dobrze odstrasza robactwo) |
|
Zachciało się owoców morza! |
|
Apetyczne kalmary, prawda? ;) |
|
Obcy? |
|
Kroimy... |
|
...obieramy... |
|
...gotujemy! |
|
No i jemy :) |
|
A tu wieczorny spacer po mieście - wcale nie łapiemy stopa, ale pokazuję palcem na korridę. |
|
Wieczorny chill. |
|
Z Malagą w tle - wspięliśmy się na górę, na której stoi zamek |
|
Widoki przednie. |
|
Po zachodzie słońca. |
Ostatniego dnia mojego pobytu w Hiszpanii wybraliśmy się na wycieczkę. Wypożyczyliśmy auto i pojechaliśmy do parku narodowego Cabo de Gata - 3 godziny drogi na wschód od Malagi.
Trochę zabłądziliśmy po drodze i jakoś tak wyszło, że wjechaliśmy do innego parku narodowego Sierra Nevada z najwyższym szczytem Hiszpanii. Bardzo chciałam zostać, ale niestety nikt z nas nie był przygotowany na spacer na górę liczącą 3500 metrów :(
|
Nasza super fura - Ford, silnik 1.25. YEAH. |
|
Słońce nieźle daje w południe w tym Sierra Nevada - bez kremu z filtrem ani rusz. |
|
W końcu dotarliśmy do celu! |
|
Prawda, że pięknie? |
|
Pięknie i wietrznie - patrz: moja kiecka. |
|
Tu lepiej widać powiew wiatru. |
|
Ojojoj. Prawie by nas zdmuchnęło. |
|
No a facet zadowolony. Ja zaś udaję Marilyn... |
|
Pamiątkowe i rozwiane z gospodynią. :* |
|
Takimi drogami jeździliśmy naszym fordem 60 koni i silnikiem 1.25 :) |
|
No cóż... brawa dla kierowcy! |
|
Trochę melancholii na zakończenie. |
Mam nadzieję, że się chociaż trochę podobało.
Następny wpis będzie ze zdecydowanie chłodniejszego miejsca, ale to dopiero za jakiś czas... ;) Może w międzyczasie wskoczy jeszcze parę obrazków z pięknych polskich gór. Tak czy siak - polecam śledzić regularnie, a pod koniec września to już na pewno!
Pozdrawiam,
Asia
Komentarze
Prześlij komentarz